W pogoni za ciszą -wakacje 2021

To była krótka podróż, bez żadnego planu. Chcę znaleźć idealne miejsce na wypoczynek kamperem, biwak lub kemping, miejsce, z którego żal będzie odjeżdżać, zachwycające widokowo, ciche, spokojne i przestrzenne. Takie, do którego nie będą docierały odgłosy szosy, zapachy spalonych frytek ani muzyka disco polo z sąsiedniej kwatery. Nie zabrałam aparatu fotograficznego, ani laptopa, więc zdjęcia z podróży robiłam telefonem (jak większość turystów), a miejsca opisywałam w notatniku i ten zapis to właściwie wspomnienia.

Pierwsze dwa dni podróży upłynęły na spotkaniach rodzinnych. W międzyczasie nocowaliśmy w miejscowości Śrem w marinie nad Wartą.

Miasteczko Śrem nad Wartą nie obiecywało tak urokliwego miejsca na nocleg.


Przy pomostach nad Wartą łodzie motorowe i mnóstwo komarów. W Niedzicy zapominamy o ich istnieniu a tutaj uprzykrzyly nam caly wieczor, odporne na wszelkie antykomarowe spraye i świeczki. Spotkany Starszy Pan opowiadał o swoich podróżach motorówką po polskich rzekach. Samotnie i oszczędnie, bo paliwo pochłania większą część budżetu, ale ciekawie, bo świat oglądany z rzeki wygląda zupełnie inaczej. Wiedzą o tym wszyscy wodniacy. Rano bosman oprowadził nas po marinie, z dumą prezentując okazały wigwam, w którym znajduje się ogromną sala imprezowa oraz spore zaplecze.

Przestrzeń nad Jeziorem Lednickim, czyte jezioro i brak opłat to zalety tego miejsca. Minusy – bliskość szosy i brak lasu.

Kolejną noc spędziliśmy nad jeziorem Lednickim. Pusty kemping w pobliżu promu na Ostrów Lednicki. Kontener z toaletsmi, prysznicami, możliwość podłączenia do prądu, na sąsiednim parkingu pojemniki na śmieci. Wszystko gratis, żadnych opłat, jedynie kontener zamykany na noc i otwierany po posprzataniu o 6 rano. Po drugiej stronie drogi piaszczysta plaża nad jeziorem. Woda idealnie czysta i ciepła. W niedzielę – 20.07 poszłam wcześnie rano na plażę, obawiając się później tłumów. Faktycznie w ciągu dnia zaroiło się od samochodów z okpliczną rejestracją, ale gdy tylko słońce zaczęło się z nami żegnać, parking i plaża opustoszały. Kolejnego dnia poplynęlismy promem na Ostrów Lednicki. Na wyspie znajduje się Muzeum Pierwszysch Piastów oraz stanowisko archeologiczne. Na Ostrowie Lednickim mieścił się kiedyś jeden z najważniejszych grodów państwa Piastów. Na terenie dzisiejszego grodziska znajdują się m.in. pozostałości potężnych wałów obronnych i pałacu książęcego z kaplicą. Podobno badania potwierdzają, że Ostrów to miejscu chrztu Mieszka. Takie spotkanie z odległą historią rodzi niesamowite uczucia i mnóstwo pytań o tych, którzy kiedyś w tym miejscu mieszkali, doratsali, kochali się, próbowali poznać siebie i świat, marzyli…

Taka załoga wita przypływających promem na Ostrów Lednicki.
Ogródki Słowian nie różniły się wiele od współczesnych.
Jakie opowieści ogniskowe słyszały te kamienie?
Mamy ciszę! Biwak nad jeziorem Wędromierz

Znad Zalewu Lednickiego pojechaliśmy nad jezioro Chłop, leżące na granicy województwaWielkopolskiego i Lubuskiego. Spotkaliśmy tam przyjaciół, podróżujących “Franią” – kamperem bardzo nowym, bo dopiero zakupionym, a jednocześnie mającym spore, ponad dwudziestoletnie doświadczenie w podróżowaniu. Borowa Zatoka i ośrodek wypoczynkowy, nad który trafiliśmy kierując się mapkami i polecanymi kempingami, mocno nas rozczarował. Za głośno, za tłoczno i trudno o kontakt z naturą w takim miejscu, nawet nad samym jeziorem. Postanowiliśmy szukać dalej, zwłaszcza, że w okolicy było więcej jezior i tak trafiliśmy nad Wędromierz. Biwak w lesie, czyste jezioro, dookoła kilka przyczep ludzi, którzy, podobnie jak my, szukali ciszy. Wszystko byłoby idealnie, gdyby było więcej słońca. Następnego dnia ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu jeszcze lepszego biwaku. Krótka jazda na pólnoc i za miejscowością Jeziorno nad jeziorem Kubek znaleźliśmy biwak podobny do poprzedniego, ale o niebo ładniejszy.

Kameralny bałagan w pieknym otoczeniu

Więcej słońca, lepsze zejście do jeziora, mniej ludzi… tylko komary nadal kąsały. Było tak pięknie, że zostaliśmy tam dwa dni. Dwa piękne, wakacyjne dni: kąpiel w czystym jeziorze, zbieranie borówek, spacery po lesie. Nad jeziorem piasek, woda czysta i ciepła – nawet zaskońce polubiły to miejsce. Zbieranie borówek okazało się trudnym zadaniem, nie dość, że komary przeszkadzają, to jeszcze później kręgosłup boli, ręce są fioletowe, a spodnie i buty nie do wyprania. Spacer po lesie zakończyliśmy na terenie obozu harcerskiego i wspominaniu obozów z naszej młodości.

Morka obserwuje obóz harcerski
Piaszczysta plaża nad jeziorem Kubek
Takimi drogami można spacerować bez końca

Biwak nad jeziorem Kubek został zapisany jako kandydat do idealnego i na pewno kiedyś odwiedzimy to miejsce. 24 lipca po południu, a nie jak zwykle zaraz po sniadaniu, ponieważ żal było rozstawać się z uroczym miejsce, pojechaliśmy dalej na północ. Zatrzymaliśmy się nad jeziorem Osiek na kempingu zbudowanym ze środków unijnych, więc całkowicie darmowym. Plaża, kąpielosko, pomosty, łazienki i pełno namiotów, przyczep, kamperów. Mimo tegom postanowiliśmy zostać, ponieważ skusiła nas czysta woda i szkoda było nam czasu na poszukiwania. W słoneczne soboty biwaki i kempingi zazwyczaj są przepełnione, więc albo wekkend warto przeznaczyć na podróż, albo po prostu to przetrzymać. Nad Osiekiem było mnóstwo rodzin z dziećmi, więc klimaty, chociaż niezbyt ciche, całkiem symatyczne. Wypływaliśmy się wszyscy do porządnego zmęczenia.

Niedizelny poranek-wszyscy jeszcze śpią

Podróże z psem zobowiązują do tego, żeby zatrzymywać się w miejscach odpowiednich dla psa. Są kempingi, które nie przyjmują czworonogów, kąpieliska są również dla psów zakazane. Morce Osiek się zdecydowanie nie podobał, nie chciała nawet wyjść z kampera, czegoś się bała, a my zupełnie nie wiedzieliśmy – czego. Dopiero następnego dnia dowiedzieliśmy się, że w pobliżu jest strzelnica. My jej nie słyszeliśmy, Morka – niestety tak. Do wody również nie mogła wejść, więc po krótkim spacerze po rżysku wzdłuż drogi – jedynym miejscu, gdzie mogła pobiegać – postanowisliśmy, że w niedzielny poranek, jak najwcześniej pojedziemy nad polskie morze.

Morka na rżysku – ciekawe miejsce na spacer

Nasi przyjaciele pojechali w stronę Krakowa, a my wyruszyliśmy nad morze. Nasz wybór padł na Rewal. Nigdy tam nie bylismy, może nie będzie tak tłoczno, jak w zeszłym roku w Krynicy Morskiej? Do Rewala wjechaliśmy wczesnym popołudniem. Tłumy niestety były. Zatrzymaliśmy się przed jakimś kempingiem – jak się okazało – Rewal Klif. Zapytałam o wolne miejsce i okazało się, że jest. Gdy poznałam cenę (170 zł zza dobę) miałam ochotę zawrócić, ale znowu szkoda dnia na kilkugodzinne szukanie czegoś lepszego, bez gwarancji, ze znajdziemy. Ulokowaliśmy sie na przydzielonej nam kwaterze i wrówczas zorientowałam się, że większość gości kempingu to obywatele Niemiec, więc stad ta cena. Na plaży, pomimo pięknego, niedzielnego popołudnia, udało się nam znaleźć całkiem spokojne miejsce. Piasek był ciepły, wiatr również, więc mogliśmy się poczuć jak w Chorwacji.

Plaża z klifu w Rewalu wygląda zachęcająco
Wczesnym rankiem na plaża należy do ptaków
Morka opala się bez parawanu
Zachod słońca nad morzem – trudno odpuścić taką magię będąc w pobliżu plaży

Następnego dnia, bardzo wcześnie rano poszliśmy na spacer po plaży. Było cudnie; pusta plaża, wschodzące słońce i mnóstwo kolorowych kamyków, które trudno było zostawić na pastwę morskich fal. Morka nareszcie mogła swobodnie się wybiegać, pogonić mewy i wytarzać w piasku. Zaraz po spacerze i szybkim śniadnaiu opuściliśmy eksluzywny kemping, nie chcąć przepłacać za kolejną dobę.

Kolejna dobę spędziliśmy na parkingu w Mrzeżynie. Parking przy samym lesie, na którym stało kilka kamperów, bardzo blisko plaży, jakieś kosze na śmieci i toy-toy. Czegoż więcej trzeba, przecież i tak cały czas staramy się spędzać na plaży, a do kampera przychodzimy tylko, żeby się przebrać, nakarmić psa, coś zjeść, albo raczej zabrać jedzenie naa morze, bo tam, chociaż z piaskiem, wszystko lepiej smakuje.

Po porannym spacerze plażą, pełnym zachwytów, że pięknie i pusto, pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża na wschód. Zatrzymaliśmy się w Jarosławcu.

O.W. Bałtyk to miejsce łączące lata siedemdziesiąte ze współczesnością

Fantastyczny Ośrodek Wczasowy “Bałtyk”, w ktorym być może kiedyś bawiła moja Babcia, a jeżeli nie ona, to prawdopodobnie jej koleżanki. Nie wiedziałam, że takie miejsca przetrwały do dziś, wspomnienie lat siedemdziesiątych dostosowane do naszej rzeczywistości. Nie mogliśmy znaleźć miejsca ba kampery, więc rozbliliśmy się tam, gdzie nam się spodobało, zgodnie z instruckją pana z recepcji. Następnego dnia znaleźniśmy kamperowisko, nie chciało nam sie już przenosić, ale wyglądało tak kusząco, że postanowiliśmy tu jeszcze wrócić. Cena za nasz kamper (2 osoby + pies) nto 70 zł za dobę. Dwa dni spędzone w Jarosławcu były jak wyjęte z opowieści o idealnych wakacjach w Polsce (nad Morzem Śródziemnym idealne kempingi znajdują się nad brzegiem morza). Do plaży prowadziła droga przez piękny, sosnowy las. Po 5 minutach można już było spacerować brzegiem morza albo schować się w piasku. Jeszcze mniej ludzi, cieplejsza woda i mniejsze fale, dzięki czemu Morka odważyła się wejść do wody, a ja weszcie mogłam popływać w Bałtyku.

Bałtyk w Jarosławcu wyglądał jak Morze Śródziemne – spokojne i ciepłe.
Wakacyjna miłość?
Są jeszcze puste plaże nad Bałtykiem, wszystko zależy od pory dnia
Port w Jarosławcu
W porcie w Jarosławu można kupić świeże i wędzone ryby . Sielawa na śniadanie smakuje wybornie.
To naprawdę zdjęcie znad Bałtyku
Każdy zachós słońca nad morzem jest wyjątkowy
Jezioro Gopło w Kruszwicy zaskoczyło swoją “dzikością”

W drodze powrotnej do Krakowa, pierwszą noc spędziliśmy w Kruszwicy nad jeziorem Gopło. Kemping na Przystani Żeglarskiej, całkiem sypatyczny i niedrogi (50 zł). Przed wyjazdem w dalszą podróż wypożyczyliśmy kajak, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć słynną wieżę “Popiela” .

Tak spokojnie
Mysia wieża w Kruszwicy
Morka uwiebia oglądać świat z kajaka

Zalew Sulejowski był kolejnym miejscem przy krótym biwakowalismy w drodze do domu. Kemping “Łoś” – niskie ceny (50 zł), warunki bardzo dobre, do jeziora około 200 metrów uroczą ścieżką przez las. Na plaży piasek, woda ciepła. Przyjechaliśmy w piątek, więc powoli miejsce koło nas coraz bardziej się zagęszczało.

Planujemy kolejną podróż?

Niedzielny wieczór i poniedziałkowe przedpołudnie spędziliśmy u przyjaciół w ich cudownym, czarodziejskim ogrodzie w okolicy Zalipia.

Koniec podróży! Dotarliśmy do najpiekniejszego miejsca – do naszej przystani w Niedzicy. Gdy rozpaliliśmy ognisko, sąsiad głośno i zdecydowanie uświadomił nam, że nie wolno. Kupilismy palenisko ogrodowe, żeby stworzyć ogniskowy klimat, a jednocześnie być w zgodzie z przepisami i sąsiadami.

Nasza Przystań w Niedzicy
Ostatnie ognisko w Niedzicy