Morka

6 grudzień 2018

Zdecydowaliśmy się na psa! Postanowiliśmy podzielić się naszym mieszkaniem oraz naszym czasem z psem i teraz czekam na pana, który przywiezie mi dwie suczki do wyboru. Widziałam je na zdjęciach, są bardzo podobne do siebie –  trzymiesięczne foksteriery. Czy to przemyślana decyzja? Rozważałam wszystkie “za i przeciw”, przegadałam temat z mężem.Wiadomo, że pies ogranicza i kosztuje, wymaga poświęcenia, ale daje w zamian bardzo dużo. Trzeba z nim wychodzić rano i wieczorem bez względu na porę roku oraz pogodę. Może jednak dobrze, że trzeba się ruszyć, że jest motywacja, bo inaczej człowiek zrósłby się z kanapą. Ciężko z psem polecieć na egzotyczne wakacje. My jednak odpuściliśmy sobie już latanie i postanowiliśmy pojeździć po kamperem po Polsce, więc piesek nas w tym w ogóle nie ogranicza, a wręcz przeciwnie, z nim będziemy czuli się bezpieczniejsi. Czy w ogóle to dobry pomysł, żeby kupować psa z ogłoszenia, z jakiejś hodowli? Magda namawiała na pieska ze schroniska. Sama przygarnęła jakiś czas temu kundelka i chociaż mieszka na trzecim piętrze bez windy, czyli tak jak ja – jakoś sobie radzi. Właściwie to jej postawa mnie zmotywowała. Magda kocha wszystkie psy a najbardziej te porzucone, pokrzywdzone przez człowieka. Na wakacjach w letnim domku na wsi, codziennie zabiera dwa kundelki sąsiadów na spacer. Czym jest spacer dla psów przykutych do budy łańcuchem można sobie wyobrazić. Te pieski fruwają z radości na widok Magdy.

Tymczasem czekając na Morkę (imię wybrał Robert, oznacza lekki wiatr od morza, morski wiatr) przygotowuję mieszkanie na jej powitanie. Zadzwoniłam do sklepu zoologicznego i zakupiłam wszystko, co jest potrzebne szczeniakowi do życia czyli:  maty do siusiania, misku, smycz, obrożę, karmę, przysmaczki, szampon, zabawkę do gryzienia, oraz dla siebie – zbieracz na kupy. Wyszło 215 zł, za pieska zapłacę 400 z kosztami dowozu, Znalazłam weterynarza w okolicy, który będzie się opiekował Morką (nie za darmo).  Właśnie pani weterynarz przestrzegła mnie  przed kupowaniem psa z hodowli ale bez rodowodu, następnie Magda powtórzyła ostrzeżenie, używając trochę innych argumentów.  Jednak biorąc psa ze schroniska, również nie znamy jego rodziców ani historii, a kupując z hodowli dajemy domek pieskowi, który być może trafiłby do schroniska, gdyby nikt go nie chciał. Takie decyzje zawsze są obarczone jakimś ryzykiem.  Teraz chowam do szaf to wszystko, co Morka mogłaby zniszczyć, osikać czy pogryźć, czyli pantofle, kosze wiklinowe i inne drobiazgi leżące zbyt nisko podłogi. Co mam zrobić z listwami i kablami od ładowarek oraz komputerów? Jak nauczyć Morkę tego wszystkiego, co umie dobrze wychowany pies?

Gdy po południu pan z hodowli podjechał pod dom i wyjął z bagażnika dwa małe , brudne szczeniaczki – obie suczki do wyboru – od razu wybrałam tą mniejszą i bardziej ruchliwą. To właśnie jest Morka. Zanim podpisałam umowę, wsadziłam ją do wanny. Była przerażona, wyrywała się. Gdy położyłam ją na przygotowany ręcznik, który miał tymczasem pełnić rolę legowiska – od razu na zrozumiała, że to jej miejsce. Z jej książeczki, którą dostałam od hodowcy, wyczytałam, że Morka ma już prawie pół roku a nie trzy miesiące, jednak nie mogłam już jej oddać. Na razie obserwuje nas uważnie, a my ją.

7 grudzień 2018

Pierwsza noc Morki w nowym domu przebiegła spokojnie. Spała, nie skuczała, niczego nie pogryzła, nie zsusiała się. Idealny psiak. Rano, zanim Robert z nią wyszedł, zdążyła się posikać na środku pokoju, w okolicy południa, gdy wychodziłam z nią po raz kolejny, już z założoną obrożą posikała się na swoje posłanie. Jak ją tego oduczyć? Boi się też chodzić po schodach, ale powoli to przełamuję. Przecież nie będę jej znosiła i wnosiła po trzech kondygnacjach. Poza tym jest grzeczna, siedzi na swoim posłaniu, niczego jeszcze nie zniszczyła, chociaż próbowała moje pantofle porwać, a gdy ja gdzieś idę – biegnie obok mnie.

10 grudzień 2018

Morka jest cudowna. Przez weekend zdążyliśmy się do niej przyzwyczaić, chociaż nadal uczymy ją wychodzenia za potrzebą, a ona nie końca rozumie, że poranne wyjście o 5 rano, gdy ciemno i zimno, nie sprawia nikomu – tzn. człowiekowi – przyjemności, że nie powinna załatwiać się w domu, gdy tylko sięgniemy po smycz, albo na klatce schodowej. Kilka razy się jednak udało i została wówczas wygłaskana i nagrodzona. Chodzi, a nawet biega już po schodach.W niedzielę pojechaliśmy z nią nad zalew, próbowała wejść do wody, bo były tam kaczki. Dzięki Morce codziennie wychodzimy na spacer i chociaż pora roku nie zachwyca, jest to bardzo fajne. Gdy tylko przeminą najkrótsze, grudniowe, szare dni i spadnie śnieg – będzie lepiej.

grudzień 2018

Morka nadal sika z mieszkaniu, wprawdzie tylko na maty, ale one powinny być traktowane przez psa jak koło ratunkowe. Tymczasem Morka wraca ze spaceru i idzie na matę. Nauczył się jednak budzić nas około 6 rano, a nie o 5, co o tej porze roku stanowi ogromną różnicę. Byłam z nią u weterynarza. Okazało się, że nie ma podstawowych szczepień, które powinien mieć zrobione pies po ukończeniu 3 miesięcy, czyli szczepienie przeciw wściekliźnie oraz na choroby zakaźne. Nie wiadomo też jak było z odrobaczeniem, ponieważ naklejka w książeczce, bez pieczątki weterynarza niewiele znaczy. To są psie hodowle, jednak  nie każdego stać na psa z rodowodem za 2000 zł. Zaczipowałam Morkę i zaszczepiłam na choroby zakaźne, ponieważ to było najważniejsze, kolejne szczepienie – przeciwko wściekliźnie w przyszłym tygodniu. Wyszłyśmy z gabinetu pochwalone za niesamowity spokój Morki oraz uboższe o 120 zł. Morka uwielbia spacery, zwłaszcza po parku, gdzie mogę jej poluzować smycz, i próbować z nią biegać, co nie jest łatwe, ze względu na rozmokły, błotnisty teren oraz, w zimowy strój.

grudzień 2018

Morka już się do nas przyzwyczaiła, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że nas pokochała. Chodzi za mną krok w krok po mieszkaniu, a gdy siedzimy na kanapie, wchodzi na schody i obserwuje nas z góry. Już wie, że nie może wchodzić na kanapę, co nie znaczy, że tego nie próbuje. Wie też, że nasza sypialnia jest miejscem zakazanym, więc gdy jestem w sypialni i patrzę na nią, a drzwi są otwarte, ona siedzi grzecznie na progu, jednak gdy tylko spuszczę wzrok, przysuwa się do środka albo wskakuje, licząc na to, że jej nie wyrzucę. Kilka razy dziennie poluje na nasze pantofle, porywa je i szybko zanosi do swojego legowiska. Potrafi już grzecznie siedzieć, gdy o spacerze myję jej łapki, nawet daje się umyć w wannie, co początkowo było dla niej wielkim stresem. Jest po prostu cudowna. Nadal szukam odpowiedniej karmy dla niej, ponieważ za suchą, (według informacji na opakowaniu, zawierającą jagnięcinę) nie przepada.  Zdecydowanie bardziej woli mięsko z puszki, albo kawałek ugotowanego indyka (oczywiście bez przypraw).

styczeń 2019

Dom z psem to jak dom z duszą. Wprawdzie podłoga nie jest już tak lśniąca jak “przed Morką” , okna balkonowe są zwyczajnie brudne, bo ona lubi siedzieć na parapecie i przyklejać pyszczek do szyby, ale jest po prostu fajniej. Ze względu na Morkę zrezygnowaliśmy z choinki, ale świąteczne dekoracje umieszczone pod sufitem, na biblioteczce i na balkonie, czyli poza zasięgiem pieska, w zupełności wystarczyły.  Morka umie już zostawać sama w domu, nie wyje, nie szczeka, nie brudzi i niczego nie gryzie, chociaż na wszelki wypadek zostawiam jej swoje pantofle w zasięgu pyska. Na wigilijną kolację, zabraliśmy Morkę ze sobą i była atrakcją wieczoru. Po wieczerzy, zamiast siedzieć przy suto zastawionym stole i się opychać, wyszliśmy z nią na długi spacer po pustych, szerokich, pięknie przystrojonych ulicach Nowej Huty. Sylwestra Morka spędziła u mojej Mamy i całkiem dobrze zniosła sztuczne ognie w mieszkaniu pod samym Wawelem.Teraz staram się nauczyć ją chodzenia przy nodze, bo nadal cały spacer walczymy ze sobą, ona ciągnie naprzód, ja stopuję, ale wracam z tych spacerów solidnie zmęczona

styczeń 2019

Morka jest z nami ponad miesiąc. Przez ostatnie dwa dni nie załatwiła się w mieszkaniu ani razu, rozumie już komendę “siad”, leżeć”, “stój” i co najważniejsze “nie wolno”. To całkiem sporo jak na psa, który spędził pół roku w kojcu. Nie lubi, gdy odkurzam mieszkanie, a raczej nie znosi włączonego odkurzacza. Atakuje go głośno szczekając i próbuje przegryźć gumowego węża. Zamykam ją wówczas na balkonie. 

styczeń 2019

Morka skończyła już siedem miesięcy i chociaż ciągle jest szczeniakiem, sporo się już nauczyła. Już nie muszę wychodzić z nią o piątej nad ranem, siódma w zupełności wystarcza. Ostatnie wyjście wieczorne odbywa się między 21.30 a 22 i Morka spokojnie przesypia noc. Foksteriery są niepokorne i coraz częściej mamy okazję się do tego przekonać. Wie, czego nie może robić, ale czasami pokazuje swoją naturę i porywa jakieś nasze przedmioty, najczęściej pantofle, po to, żeby z nimi uciec i przynieść je po chwili domagając się przysmaczku.

Czy chciałoby mi się wychodzić w szary, styczniowy dzień na długi spacer? Na pewno nie. Teraz nie mam wyboru, po prostu muszę i bardzo się z tego cieszę. Ktoś powiedział, że pies to pół metra miłości, ja dorzucam do tego, że również ogromna motywacja do ruszania się.

marzec 2019

Zimowy spacer w Niedzicy. Morka chodziła delikatnie po śniegu, jakby chciała pokazać, że nie trzeba się z każdym krokiem zapać po pas (jak ja!), , za chwilę jednak wpadała do jakiejś śniegowej dziury albo chowała się w zaspie. Bawiła się przy tym cudnie i wcale nie marzła.

marzec 2019

Morka ma już prawie 10 miesięcy. Ostatnio, korzystając z wiosennego słońca zabraliśmy ją na wycieczkę rowerową. My jechaliśmy na rowerach a Morka biegła obok. Całkiem ładnie jej to wychodziło, zwłaszcza, że jechaliśmy wolno i odpoczywaliśmy często, podając jej wodę. Niestety na piątym kilometrze Morka “padła”, położyła się w trawie i pokazała swoją postawą – mam dość. Próbowaliśmy ją nieść, ale jak nieść psa i prowadzić rower. Ostatecznie po dłuższym odpoczynku wróciliśmy na piechotę, prowadząc rowery, a po powrocie do domu kupiłam kosz dla psa na rower, w którym będziemy mogli ją wozić, gdy zmęczy się bieganiem.

Koszyk na rower, w którym będzie można ją wozić, gdy się już zmęczy bieganiem za rowerem.
Morka zabezpieczona przed pokusą brania do pyska wszystkiego co znajdzie i przyciągnie ją zapachem, a raczej smrodem.

marzec 2019

Kupiłam Morce kaganiec, ponieważ bierze do pyska wszystko co śmierdzi, łącznie z psimi kupami. Nie jest z tego powodu szczęśliwa, ale na pewno bezpieczniejsza. Ponieważ nie odnajdywała się w kagańcu, znalazłam inny sposób na to, żeby nie brała świństw do pyska – skupiam jej uwagę na wspólnej zabawie. Okazało się, że Morka uwielbia grę w piłkę.

kwiecień 2019

Morka ma cieczkę! Tydzień temu znalazłam na wycieraczce ciemno czerwoną plamkę. Natychmiast zaczęłam szukać w necie wiadomości na temat pierwszej cieczki oraz porad, jak ją bezpiecznie przeżyć. Z przeróżnych stron dowiedziałam się, że cieczka trwa około trzech tygodni, że najbardziej niebezpieczny (tzn. płodny) jest drugi tydzień plamienia. Niestety, wyczytałam też, że są spore rozbieżności w okresach cieczki i to, co u jednej suni trwa siedem dni, u innej może się rozciągnąć na dziewięć dni albo i więcej. Ustaliłam już wstępnie z weterynarzem okres zabiegu sterylizacji, który najlepiej przeprowadzić trzy miesiące od pierwszego dnia cieczki. Spacery ograniczyliśmy do minimum, najdłuższe odbywam przed południem, gdy w parku jest zazwyczaj pusto. Wczoraj, gdy Rob wracał do domu, ona zamiast go witać jak zwykle, wyskoczyła szybko przez uchylone drzwi. Nikt z nas tego nie zauważył, zaczęłam jej szukać dopiero po dłuższej chwili, zaciekawiona, dlaczego nie obskakuje z radosnym szczekaniem swojego pana. Przeszukałam całe mieszkanie – nigdzie jej nie było, zorientowałam się, że ona mogła po prostu uciec, tak jak to robią suczki w czasie rui. Zbiegłam na parter, siedziała przed drzwiami wejściowymi, które sąsiadka trzymała, nie pozwalając jej wyjść na zewnątrz. Jak to dobrze, że tam była (i sąsiadka i Morka).

Podobno foksteriera nie można spuszczać ze smyczy, bo jak złapie trop – to nie wróci. Ja jednak uważam, że nie ma większego szczęścia dla psa – niż bieganie bez smyczy i czasem, na krótką chwilę, gdy warunki sprzyjają – puszczam ją luzem. Oczywiście nie wówczas, gdy wokoło są inne psy, lub po ścieżce spacerują daniele – jak w Bogdanówce. Jednak na ogrodzonej działce – może biegać luzem.

kwiecień 2019

Wiosna to pora wyjazdów. Wyrobiłam Morce psi paszport i zabraliśmy ją w pierwszą, dłuższą podróż kamperem. Morka świetnie odnajduje się w kamperze, uwielbia podziwiać świat z poziomu fotela pasażera lub kierowcy.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Morka-w-kamperze-1-768x1024.jpg
Jak fajnie budzić się codziennie w innym miejscu
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Tribanj-kemping-1-1024x744.jpg
Morka na kempingu w Chorwacji. Jej smycz przypinam do długiej taśmy, którą rozciągam na naszym terenie i w ten sposób ma ona sporo miejsca do zabawy, a jednocześnie jest zabezpieczona.
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Morka-w-podróży-Balaton-4-2019-1-1024x723.jpg
Morka nad Balatonem

Gdy wyjeżdżaliśmy w naszą pierwszą podróż kamperem z Morką, ona ciągle miała cieczkę. Trochę się obawiałam jej ucieczek, ale zachowywała się spokojnie. Przeczytałam gdzieś dowcip o tym, że najlepszym stróżem kampera jest suczka w cieczce, bo wszystkie okoliczne psy siedzą dookoła. Wiem, że nie można zostawiać psa samego w samochodzie, jednak w kamperze jest inaczej. Gdy staliśmy na kempingu w Turkewe i chcieliśmy razem pójść na basen – ona zostawała w środku, przy otwartych oknach. Wskakiwała na fotel, chwilę patrzyła przez okno, a potem zwijała się w kłębek i spała, korzystając z panującego spokoju dookoła.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Morka-Chorwacja-Jurjewo-1024x669.jpg
Morka na plaży w Chorwacji

Morka nie lubi wchodzić do wody, a fale zbliżające się do brzegu głośno obszczekuje
Morka w restauracji w Sukosanie

Lato 2019

Na łodzi w Niedzicy Morka cudnie się odnalazła. Wprawdzie nie lubi chodzenia po chwiejnym pomoście, ale gdy już wypływamy – wykłada się wygodnie na pokładzie i wystawia pyszczek w stronę wiatru.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Niedzica-kamper-i-Morka-1024x698.jpg
Morka czuje, że Niedzica to również jej miejsce

Powoli oswoiłam ją z wodą, wrzucając patyczek coraz dalej i dalej…. aż nauczyła się pływać. Teraz uwielbia wodę, wskakuje nawet z łódki, żeby popływać, niestety wchodzenia po drabince nie opanowała i trzeba ją wyciągać.


Morka próbuje się wcisnąć do każdej napotkanej nory, albo wykopuje sobie nowe.


Lato się skończyło, minęły też trzy miesiące od cieczki Morki, którą dostała w lipcu, według mnie dokładnie trzy miesiące od pierwszej, kwietniowej, ale już nie wiem, czy ta pierwsza się liczy. Była naprawdę niewielka, wręcz niezauważalna w stosunku do kolejnej, która wypadła przed naszą drugą większą wyprawą. Tym razem Morka poznawała Polskę wschodnią.

Morka w lesie
Ulubione miejsce Morki na kempingu w Hłudnie (Polska wschodnia)
Morka nad Wisłą w Samocicach

Morka coraz częściej biega bez smyczy

październik 2019

Na początku października ustaliłam termin zabiegu sterylizacji Morki. Wcześniej poczytałam trochę na ten temat, aby wiedzieć, co tak naprawdę ją, oraz nas czeka. Nie miałam wątpliwości, czy przeprowadzić zabieg, chciałam jednak ustrzec Morkę przed wszelkimi komplikacjami, a mogłam to zrobić wybierając najlepszy gabinet i najlepszego lekarza. Zdecydowałam się na “Bajczną” polecaną przez wszystkich znajomych. Kilka dni wcześniej poszłam z Morką na badanie. Pobranie krwi przeżywała strasznie, nie wiedziałam, że potrafi tak żałośnie skuczeć.

Psy wyczuwają strach, lęk, ból. Te emocje pachną niezwykle intensywnie, a gabinety weterynaryjne są nimi przesycone. To miejsca pełne dramatów, chorych czy skrzywdzonych zwierząt, oraz ludzi, którzy patrzą na cierpienie swojego pupila.
Po kilku dniach odbył się sam zabieg, do którego była usypiana wziewnie, a po samym zabiegu spędziłam dwie godziny w przychodni przy jej wybudzaniu. Gdy Morka się wybudziła, zawieźliśmy ją do domu w ubranku zabezpieczającym ranę. Była bardzo osłabiona, obolała, zdziwiona tym, co się z nią dzieje. Pierwszą noc przespała w nogach naszego łóżka, ale nie można było jej zostawić samej. Kolejną spędziła na swoim legowisku i nawet nie próbowała wejść do nas, chociaż drzwi do sypialni były otwarte. Zachowywała się, jakby była obrażona na mnie, bo to przecież ja zaprowadziłam ją do weterynarza. Przez kilka najbliższych dni trzeba ją znosić i wnosić po schodach aby ograniczać jej skakanie.

Morka po zabiegu

Po kilku dniach w Morkę wstąpiła szczeniacka energia. Biegała, skakała, chociaż ciągle musiała chodzić w kubraczku, aby chronić szwy. Na dzisiejszej wycieczce po lesie (9 dni po zabiegu) Morka weszła do olbrzymiej kałuży i położyła się w niej, nie zważając na moje protesty. Patrzyła na mnie zanurzona w błocie, z zabawną przekorą w oczach. Zaraz po powrocie do domu musiałam ją umyć a ubranko szybko wyprać, przecież jutro wizyta u weterynarza – kontrola i zdjęcie szwów.

Dwa dni po zdjęciu szwów wybrałam się z Morką na zajęcia dla psów prowadzone w naszym parku przez Magdę. Morka była już dwukrotnie na takim szkoleniu, na którym uczy się prawidłowych zachowań, zwłaszcza chodzenia na smyczy przy nodze oraz niereagowania spontanicznie na każdego spotkanego psa. Ja uczę się, jak z nią postępować, aby zachowywała się poprawnie i była posłuszna. Każde zajęcia to ogromny wysiłek dla psa, wracamy z nich ( ja i Morka) zmęczone, ale wzbogacone o wiedzę na temat naszych wzajemnych relacji.