Podróże w czasie zarazy – marzec-kwiecień

KORONAWIRUS W POLSCE (4.03.2020)

Koronawirus dotarł już do Polski! Właśnie podano informację o pierwszej zakażonej osobie w naszym kraju. Jutro jesteśmy umówieni na na oglądanie kampera w Rzeszowie. Czy w takiej sytuacji ma sens kupowanie kampera? Trudno teraz planować wiosenne czy nawet wakacyjne podróże. Nikt nie wie, co przyniesie jutro… Właściwie to kamper nie wymaga planowania, siadasz i jedziesz tam, gdzie chcesz, gdzie możesz, gdzie jest więcej słońca… Kamper to również bezpieczna forma podróżowania, możesz unikać skupisk ludzkich, nie martwisz się odwołanym lotem, nie rezerwujesz hotelu, nie musisz nawet wchodzić do żadnej kawiarni, restauracji czy publicznej toalety.

KUPOWANIE TO PLANOWANIE (5.03. 2020)

Obejrzeliśmy kampera, którym planujemy odbyć z tysiąc podróży w najbliższych latach. Jest idealny dla nas, sprawny, zadbany czternastolatek, trochę większy od poprzedniego ale przez to wygodniejszy. Mamy tydzień na podjęcie decyzji.

ZAPASY (11.03. 2020)

Już 12 osób zakażonych koronawirusem. Sytuacja staje się coraz bardziej poważna. Ludzie zaczynają robić wielkie zapasy, w sklepach tłumy i zaczyna brakować niektórych towarów. Robię zakupy przez internet, zresztą tak jak od kilku lat, ale teraz oprócz produktów potrzebnych na najbliższy tydzień, dorzucam do listy coś “na zapas”. Niedużo, nie będę przecież kupowała, tak jak niektórzy, kilkadziesiąt kilogramów marki, ryżu i zgrzewek papieru toaletowego. Nie dam się zwariować, mam jednak świadomość, że jakiś zapas każdy powinien w domu mieć, na wypadek zachorowania czy kwarantanny. Poza tym powinniśmy wszyscy mocno ograniczyć bywanie w sklepach. Śledzimy wiadomości o koronawirusie i nadal rozważamy zakup kampera.

EDENVAN (13.03.2020)

Nowy, a raczej czternastoletni kamper stoi już przed naszym blokiem – to nasz EdenVan. Teraz tylko musimy zająć się sprzedażą poprzedniego, poczekać na ocieplenie i wyruszyć w pierwszą podróż. Trzeba też przeczekać koronawirusa. Tymczasem wiadomości z Europy sieją grozę i pokazują, że plany wakacyjne przestają mieć dzisiaj jakiekolwiek znaczenie. Do Polski wracają ci, którzy ostatnie lata, miesiące albo kilka dni spędzili za granicami naszego kraju. Wszystkich obowiązuje czernastodniowa kwarantanna: zakaz kontaktu z innymi, nawet z najbliższymi i całkowity zakaz wychodzenia z domu. Dwa tygodnie temu byliśmy ze znajomymi na koncercie szantowym, później długo szukaliśmy wolnego miejsca w jakiejś knajpce na zatłoczonym Kazimierzu… Teraz ulice puste, knajpy zamknięte. Nasz świat, normalny, spokojny, bezpieczny przestał nagle istnieć.

PIERWSZE SPACERY W PANDEMII (15.03.2020)

Słoneczna niedziela i koszmarne wiadomości z Europy. Najgorzej jest we Włoszech. Pojechaliśmy samochodem “za miasto”, do Piekar, z nadzieją, że tam będzie pusto. Morka potrzebuje spacerów, teraz ma je bardzo ograniczone. Nie byliśmy sami, co jakiś czas spotykaliśmy spacerujących, było ich jednak niewielu w stosunku do tych, których widzieliśmy po drugiej stronie Wisły – w Tyńcu. Czy ludzie się nie boją? Czy też każdy wierzy, że jego to nie spotka? A my? Przecież też tam byliśmy.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Piekary-naprzeciwko-Tyńca-marzec-2010.jpg

WIEJE STRACHEM (18.03.2020)

Ptaki śpiewają, świat się zieleni, ciągle nieśmiało, delikatnie, ale już dostrzegalnie, słońce grzeje coraz mocniej, dziś 18 stopni. Po prostu wiosna! Zamiast się nią cieszyć, powinniśmy siedzieć w domach i spoglądać na świat przez okna. Poszłam z Morką nad Wisłę, na wał, wierząc, że tam będzie pusto, jak zazwyczaj w środku tygodnia. Było pusto i pięknie, jednak gdy wracałam, pojawiło się więcej ludzi niż w czasie weekendu. To oczywiste, sporo osób zostało zesłanych na przymusowe bezrobocie wynikające z zamknięcia szkół, przedszkoli, uczelni, restauracji, hoteli, punktów usługowych. Większość mieszkańców Krakowa przestrzega zaleceń dotyczących unikania skupisk ludzkich i jeżeli decydują się na spacer, to wybierają odludne miejsca. Problem polega na tym, że te dotychczas puste ścieżki spacerowe, stają się coraz bardziej oblegane.

WIOSNA (21.03.2020)

Pierwszy dzień wiosny, tymczasem w zimie było bardziej wiosennie niż dziś, temperatury mocno spadły, pada deszcz ze śniegiem. Wiadomości ze świata coraz bardziej tragiczne, więcej zakażonych i więcej ofiar. Jest też więcej ograniczeń, ale one nie likwidują wirusa. Maseczek brakuje nawet w szpitalach, płynu do dezynfekcji nie można normalnie kupić a rezerwacja zakupów przez internet stała się skomplikowana z powodu ogromnej liczby chętnych. Właśnie w taki dzień odbyliśmy naszym kamperem pierwszą podróż. Pojechaliśmy tylko do stacji diagnostycznej, na umówioną godzinę, żeby dokonać wymaganego przeglądu. Gdy przejeżdżaliśmy koło lotniska w Balicach, wyszło na chwilę słońce. Pomyślałam, że wiele dałabym za to, żeby wszystko okazało się tylko koszmarnym snem, ale puste parkingi wokół lotniska uświadomiły mi, że to wszystko dzieje się naprawdę. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na Bielanach. Ulica “Wędrowników” – zazwyczaj pełna rodzin, rowerzystów, biegaczy i psów – była prawie pusta. Czy to efekt koronawirusa czy niepogody?

NIEPEWNOŚĆ (23.03.2020)

Do Polski wróciła zima. Zakopane zasypane śniegiem i górale przerażeni wizją bankructwa. Ci, którzy żyją z turystyki zdają sobie sprawę z tego, że przez najbliższe miesiące nie będą mieli żadnych przychodów. Wszyscy, którzy zarezerwowali i opłacili wakacje, teraz zastanawiają się, czy je odwoływać i czy dostaną zwrot pieniędzy. Jak będzie wyglądało najbliższe lato? Czy w ogóle w tym roku odbędziemy jakąkolwiek podróż kamperem? Czy zwodujemy klubowy pomost i nasze łodzie? Czy żeglowanie po ukochanym zalewie nie stanie się tylko pięknym wspomnieniem?
Do tej pory planując najbliższe lato, martwiliśmy się pogodą, teraz brzydka pogoda sprzyja przebywaniu w domu, a wakacje straciły znaczenie. Najważniejsze, żeby “to” przeżyć. Gramy w scrable, żeby choć na chwilę oderwać się od codzienności, skupić na czymś innym.

DOMOWY CHLEB (24. 04.03.20)

Upiekłam dziś chleb według przepisu koleżanki z Przystani. Ciemny, drożdżowy, z dużą ilością przeróżnych ziaren. Rob powiedział, że mógłby taki jeść non stop, ale drożdże stały się produktem nieosiągalnym, więc pewnie poszukam innego przepisu. Szkoda. Czy to normalne, że w naszych czasach nie można kupić drożdży? Nie chodzę po sklepach, zakupy robię tylko przez internet w dwóch marketach i nagle drożdże, które leżały prawie niezauważalne w każdym sklepie teraz są oznaczone dopiskiem “produkt niedostępny”.

NIEDOSTĘPNE LASY (25.03.2020)

150 osób zakażonych w Polsce. Zamknięte place zabaw, sporo szlaków turystycznych, wejścia do lasów, nawet Puszcza Niepołomicka była “zamknięta”, jednak nadleśnictwo zmieniło zdanie i ją udostępniło. Gdzie ludzie mają wychodzić na spacery? Bo, zgodnie z najnowszą ustawą ograniczającą wychodzenie z domu, mogą na nie chodzić, ograniczając je do niezbędnego minimum i tylko w towarzystwie jednej osoby, lub najbliższej rodziny. Ruch na świeżym powietrzu, z zachowaniem środków bezpieczeństwa, jest wskazany, zwłaszcza teraz, wiosną. Nie ma nastrojów na zabawę, na szaleństwa, trudno o beztroskę, ale czasem trzeba choć na chwilę zapomnieć o tym, co dzieje się dookoła. Wodowanie naszego pomostu w Niedzicy zostało odwołane, zresztą to było do przewidzenia. Weekend w Niedzicy nad Zalewem, kawa ze znajomymi, wspólne ognisko wieczorem… to co było normalnością w każde lato, teraz nabiera innych wymiarów, staje się marzeniem… czy doświadczymy tego w tym roku? Czy doświadczymy tego kiedykolwiek, czy też zostaną nam tylko piękne wspomnienia?

ZIEMIA ODŻYWA (26.03 2020)

Każdego dnia zwiększa się liczba zakażonych oraz zmarłych. Tak jakby planeta postanowiła pozbyć się człowieka – szkodnika. Bez nas wyglądała zdecydowanie lepiej, czystsze powietrze, więcej lasów i zwierzęta żyjące na wolności. Tymczasem siedzimy jak kury w klatkach, licząc na przeżycie. Już nie planuję podróży, chociaż ciągle mam nieśmiałą nadzieję, że za kilka miesięcy wróci nasze dawne, spokojne normalne życie.

ZAMASKOWANI POSTRACHEM (28.03.2020)

Piękna, słoneczna sobota. Poszliśmy do naszego gospodarza po jajka. Kilkadziesiąt metrów od naszego bloku sympatyczne małżeństwo, mieszkające w domku z olbrzymim ogrodem, hoduje kury. Po drodze minęliśmy długą kolejkę stojącą przed naszym osiedlowym marketem. Ludzie stali w odległości kilku metrów od siebie, czekając na wejście do sklepu, do którego zgodnie z zaleceniami może wejść tylko kilka osób. Brak maseczek odsłaniał posępne miny, wywołane zapewne lękiem przed koronawirusem, albo pustymi półkami w sklepie. My w maseczkach pewnie wyglądaliśmy na zakażonych albo przesadnie ostrożnych.

SAMOTNY WAWEL (30.03.2020)

Pojechaliśmy do centrum Krakowa, żeby przekazać Mamie drobne zakupy. Puste ulice i puste Bulwary Wiślane, nawet Smok Wawelski nie miał towarzystwa. Jakiś czas temu oglądałam stare zdjęcia z plaży pod Wawelem w czasie wojny. Mnóstwo uśmiechniętych ludzi, kobiety w śmiesznych strojach wdzięczące się do fotografa, mężczyźni wciągający brzuszki… dzisiejsza pustka jest przerażająca.

PRIMA APRILIS (1.04.2020)

Od dziś obowiązuje zakaz spacerowania w dwie osoby, nawet małżonkowie wychodząc na zewnątrz muszą zachować od siebie bezpieczną, czyli dwumetrową odległość. Wszystkie pary wyglądają jak stare, skłócone małżeństwo, nawet te, które przeżywają swoje początki z motylami w brzuchu i marzą o dotyku dłoni. Nasz park i wały nad Wisłą nie zostaną zamknięte, więc można tam spacerować, albo raczej wyjść na krótki spacer, niezbędny dla psa i własnej kondycji, zwłaszcza psychicznej. Bo psychika siada szybciej niż wirus się rozprzestrzenia.

Zadzwonił dziś do mnie serdeczny przyjaciel – Z. i polecił poddanie się badaniom określającym wpływ posiadania psa na odporność. Powiedział, że zajmuje się tym jego stara znajoma, że wystarczy zadzwonić i powołać się na niego. Za tygodniowe badania, polegające na przekazywaniu przez tydzień próbek z moczem (pracownik instytutu przyjeżdża po nie) – płacą 400 zł od osoby. Zgodziłam się i natychmiast po rozmowie z Nim zadzwoniłam do Pani M. na podany numer. Usłyszałam niewyraźny głos starszej kobiety, a zaraz potem rozbawiony głos mojego Przyjaciela – prima aprilis! Jak dobrze się w tych smętnych, a nawet tragicznych czasach – pośmiać. Udało mi się sprzedać żart dalej.

DEZYNFEKCJA (2.04.2020)

Coraz więcej słońca, cieplej. Marzy mi się spacer po lesie pełnym zawilców, kawa nad strumieniem złotym od kaczeńców, tymczasem do lasu mają wyłącznie tylko myśliwi. No cóż, nie żałuję, że poluję tylko wzrokiem. Zamiast wielkiej wiosennej wyprawy na Węgry, odbywamy, krótsze wprawdzie, ale niezwykle emocjonujące wyprawy w “niezbędnych celach”. Dzisiaj musiałam pojechać do mojej lekarki po receptę, ponieważ ona nie ma możliwości wystawienia jej on-line. Ubrałam maseczkę oraz rękawiczki i pojechałam do Nowej Huty do gabinetu, gdzie odebrałam receptę podaną z bezpiecznej odległości przez zabezpieczoną lekarkę. Później pojechałam do apteki, żeby ją zrealizować, a przy okazji kupić trochę produktów potrzebnych w czasach pandemii. Paracetamolu nie było, termometru również (żadnego!). O płyny dezynfekujące, rękawiczki czy maseczki nie ma sensu nawet pytać, bo odpowiedź jest oczywista. Zapłaciłam karta, którą wyciągnęłam z plecaka, oczywiście cały czas w rękawiczkach, wybiłam pin, bo kwota była znaczna, schowałam otrzymane lekarstwa i wróciłam do samochodu. Miałam świadomość, że na każdym z tych przedmiotów, czyli na recepcie, czytniku i lekarstwach mógł znajdować się koronawirus. Zastanawiałam się, czy zanim uruchomię samochód, powinnam ściągnąć rękawiczki, a następnie założyć kolejną parę, ale nie mam tysiąca sztuk rękawiczek, więc jeżeli wirus zechce mnie dopaść, to nawet przy maksymalnych środkach ostrożności – dopanie. Chyba, że zamknę się na najbliższe miesiące w mieszkaniu żywiąc się wodą i farbą ze ściany, bo nawet odbiór zakupów od kuriera może mnie zarazić. Nie dam się zwariować. Po powrocie do domu przetarłam wszystko, łącznie z telefonem – bimbrem z Podlasia, który całkiem ładnie pachnie. Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie może zależeć od wysokoprocentowego napoju.

STRACH, ODWAGA I ZIOŁA (4.04.2020)

Jak moi znajomi i bliscy spędzają czas pandemii? Jedna z naszych Mam nie wychodzi z domu, zakupy robią jej wnuki, my też dowozimy potrzebne sprawunki. Dużo wysiłku kosztowało natomiast przekonanie drugiej Mamy, że teraz nie można codziennie do kościoła, że to niebezpieczne, wreszcie przekazaliśmy Jej kilka maseczek, żeby zakładała na konieczne wyjścia. Jedna z córek jest w trakcie urządzania nowego mieszkania i przeprowadzki, w międzyczasie pracuje zdalnie opiekując się malutkim dzieckiem, więc nie ma wiele czasu na słuchanie wiadomości o kolejnych ofiarach i ograniczeniach. Kolejna uważa, że jej nic nie grozi, że młodzi ludzie nie umierają, a gdyby tak się przydarzyło, to znaczy, że tak miało być. Zamówiła w sklepie internetowym 100 maseczek jednorazowych, żeby przekazać do szpitala. Chce coś robić, pomagać innym, nie chce się bać. Siostra pracuje w aptece i twierdzi, że teraz jeszcze bardziej lubi swoją pracę. Niektórzy znajomi są przerażeni, siedzą w domach i ograniczają wyjścia na balkon, inni starają się żyć normalnie, stosują się oczywiście do ograniczeń, ale jednocześnie podchodzą do nich z dystansem. Ja wykorzystuję czas na nadrobienie zaległości w pracach domowych, Rob. pracuje zdalnie ze studentami, a wieczorami oglądamy dobre filmy lub planujemy kolejne wyprawy. Już wiem, że nie pojedziemy nigdzie w drugiej połowie kwietnia, weekend majowy też jest mało prawdopodobny, ale wierzę, że w tym roku będziemy mogli poczuć namiastkę wakacji. Tymczasem wszystkie doniczki napełniłam ziemią i posiałam w nich zioła, rukolę oraz cebulkę. Teraz czekam, aż się zazielenią i będe mogła poczuć się na swoim balkonie jak na działce.

KOCHAM NIEUŻYTKI (5.04.2020)

Moje osiedle otoczone jest wałami poprowadzonymi wzdłuż Wisły, którą mam z obu stron, ponieważ mieszkam na Zakolu. Chociaż blisko do centrum, dookoła znajduje się pełno “nieużytków”, dzikich pól porośniętych drzewami i krzewami, wśród których ukrywa się mnóstwo uroczych polanek. Parki, lasy, tereny zielone, nawet Planty są zamknięte dla spacerowiczów, ale nieużytki nie zostały objęte tym zakazem i ostatnio stały się docenione przez mieszkańców mojej okolicy, oraz ich psy. Żadnych zgromadzeń czy grilowania tylko bezpieczne spacery z zachowaniem zalecanych środków ostrożności.

Nadal rośnie liczba zakażonych oraz zgonów, w Polsce i na świecie. Szkoda, że wraz z tymi przerażającymi danymi, nie dostajemy konkretnych informacji o sposobie zakażenia naszych rodaków. Kontakt z osobą wracającą z zagranicy, z kurierem, listonoszem, zakupy w markecie, sklepiku osiedlowym czy wyjście na spacer? To przecież jest niezwykle ważna informacja, jedna z najważniejszych, która pozwoli na zachowanie faktycznych środków ostrożności.

KWARANTANNA PRAWDĘ POWIE O KAŻDYM ZWIĄZKU (7.04.2020)

Zamknięci w swoich domach mamy czas na to, co zazwyczaj odkładaliśmy w nieskończoność. Mamy też okazję bliżej poznać naszych domowników. Inaczej wygląda wspólne życie, gdy mijamy się w zabieganym dniu, czekając na wspólny weekend, a inaczej teraz, gdy jesteśmy razem 24 godziny na dobę. Najlepszy test na każdy związek. Jeżeli ktoś w tym przymusowym zamknięciu z drugą połówką, dostrzega dobre strony bycia razem, to mimo wszystko może być szczęśliwy. Co mają powiedzieć ci, którzy mieszkają z kimś kogo nie kochają, nawet nie lubią, ci wszyscy, którzy planowali rozwód albo odejście? A kobiety dzielące życie z alkoholikiem? To dopiero jest tragedia, bo taki degenerat nie wyjdzie teraz na jednego do z kolegami, nie spędzi wieczoru na ławeczce pod blokiem, tylko swoje frustracje będzie wylewał na najbliższych. W lepszej sytuacji są rozdzieleni, którzy tęsknią, piszą, czekają i marzą. Nastolatki, które z “miłością swojego życia” spotykały się tylko w szkole lub na wagarach, zakochani, którzy mają za sobą kilka pierwszych randek, albo
wszystkie pary romansujące w miejscach pracy. Tęsknota wzmaga uczucie, osoba, za którą tęsknimy jest w naszej głowie oraz sercu lepsza i piękniejsza. Tymczasem siedzę na balkonie przy śpiewie ptaków zagłuszanym przez Roberta, prowadzącego za ścianą wykład dla studentów, robię zakupy przez internet, rozmawiam przez telefon z najbliższymi i prowadzę zapiski z okresu pandemii. Próbowałam znaleźć dobre strony zamknięcia ludzi w domach, a uświadomiłam sobie, że dla niektórych zamknięcie w czterech ścianach z najbliższymi domownikami może być dramatem. Chciałabym powiedzieć im – wytrzymajcie, za chwilę będzie normalnie, może trochę inaczej niż kiedyś ale na pewno lepiej niż teraz. I wówczas, gdy wrócimy do codzienności, warto uporządkować swoje życie na tyle, żeby w domu czuć się swobodnie i bezpiecznie, żeby dom był azylem nie tylko przed koronawirusem, ale przed wszystkim, co złe i niepotrzebne.

WIELKANOC JAKIEJ NIE BYŁO 12.04.2020

Ubiegłoroczne śniadanie wielkanocne jedliśmy w Tihany nad Balatonem – w drodze do Chorwacji. Cudnie było, a dziś?

Boże

dziękuję Ci za to, że mam dach nad głową,

prąd, wodę i internet,

dziękuję za pełną lodówkę,

za słońce na balkonie,

za to, że wszyscy moi bliscy żyją,

że ciągle mam nadzieję….

ZIELEŃ KUSI (16.04.2020)

Po ciepłych, słonecznych świętach przyszło ochłodzenie, we wtorek padał śnieg, wczoraj było ciut cieplej, ale 8 stopni po wielkanocnych upałach nie zachęcało do spacerów. Dzisiaj wróciło prawdziwe ciepło, a wraz z nim dobra nowina o zniesieniu zakazu wstępu do lasów. Hura!!! Od poniedziałku możemy iść na spacer do lasu! Wprawdzie nadal będzie utrzymany zakaz biwakowania, więc kamperem nigdzie nie pojedziemy… a może jednak pojedziemy? Przecież bezpieczniej jest podjechać pod jakiś las (?) kamperem, aby po powrocie ze spaceru umyć ręce, skorzystać ze swojej toalety i przygotować sobie ciepły posiłek w swojej kuchni, niż chodzić za potrzebą w krzaki i jeść kanapki bez możliwości dokładnego umycia rąk. Nie wszyscy mają kampery? Tak samo, jak nie wszyscy mieszkają w olbrzymich domach z ogrodem i basenem, w których można wygodnie funkcjonować bez wychodzenia poza swoje ogrodzenie, przez okrągły rok. Nie wszyscy też mają ogródki działkowe, na których mogą się poczuć jak na wakacjach, a nawet nie wszyscy posiadają mieszkania z balkonami. Zobaczymy, co czas przyniesie. Koronawirus nauczył nas jednego – życia bez planowania. W wolnym czasie szykuję naszego kampera do pierwszego wyjazdu, ale zupełnie nie wiem, kiedy to nastąpi. Tymczasem chodzę z Morką na spacery po nadwiślańskich nieużytkach, ja w maseczce a Morka w kagańcu. Teraz, gdy z ulgą ściągam z twarzy maseczkę, zrozumiałam dlaczego Morka usiłuje pozbyć się kagańca, gdy tylko go jej założę. Nikt nie lubi chodzić z zaklejoną twarzą.

PRZYGOTOWANIA DO WYPRAWY (22.04.2020)

Już za parę dni, za dni parę… ruszymy kamperem w Polskę! Wprawdzie tylko na weekend i bardziej poznawczo niż wypoczynkowo, ale jednak ruszymy. Poznawczo, ponieważ chcemy poznać naszego kampera, sprawdzić jak się w nim funkcjonuje, jak działa kuchenka, łazienka i ogrzewanie, które w naszym klimacie o tej porze roku jest niezbędne.Tymczasem urządzam jego wnętrze, próbując go ocieplić, nadać mu swój styl, a Morka siedzi grzecznie przed wejściem i alarmuje mnie, gdy ktoś obcy się zbliża. Pojedziemy, jeżeli Rob będzie całkiem zdrowy. Od kilku dni ma podwyższoną temperaturę i ból mięśni, jednak nic ponad to. Nie kaszle, nie ma problemów z oddychaniem, odczuwa smak i zapach, więc to raczej nic groźnego, chociaż dziś wszyscy na takie stany reagujemy poważniej.

PIERWSZA WYPRAWA EDENVANEM (26.04.2020)

Pierwszy weekend wiosenny, w czasie którego można się przemieszczać rekreacyjnie. Sobota była nieciekawa pod względem pogodowym, chłodno, pochmurno i wietrznie, za to w niedzielę zrobiło się ciut cieplej – 15 stopni i pokazało się słońce. Długo zastanawialiśmy się nad wyborem miejsca docelowego. Małopolska jest niezwykle atrakcyjna, ale o puste przestrzenie raczej trudno. Niedzicy nie braliśmy w ogóle pod uwagę, naszą przystań odłożyliśmy na bezpieczniejszy okres. Pojechaliśmy do Zawoi. Po drodze próbowaliśmy napełnić nasze zbiorniki wodą, bo przecież w kamperze bez wody nie działa nic – nie ma ogrzewania ani łazienki. Na stacjach paliw nikt nie chciał nam sprzedać wody. Tłumaczenia były przeróżne: susza, wody zaczyna brakować, właściciel się nie zgodzi… Trochę wody kupiliśmy w sklepie w butlach pięciolitrowych, ale to ciągle było za mało. Jechaliśmy przez wiosenne, trochę uśpione wioski. Ludzi mniej niż zwykle, żadnych dyskutujących grupek. Minęliśmy starszą kobietę na rowerze, takim z lat osiemdziesiątych, bez przerzutek i innych zbędnych bajerów. Jechała ulicą, całkiem szybko, ubrana w strój “do sprzątania”, bez kasku, okularów. Pomyślałam, że właśnie ona (zupełnie nieświadomie) reprezentuje tak modny dziś minimalizm. Stanęliśmy w uroczym miejscu, na parkingu pod lasem, obok ciekawych zabudowań Centrum Górskiego Korona Ziemi. Dowiedzieliśmy się później, że Centrum, podobno niezwykle ciekawe, zostało zlikwidowane, nie z powodu pandemii a nieporozumień właścicieli (Słowacy) i naszych Lasów Państwowych. Szkoda.

Na parkingu było sporo samochodów osobowych, jednak po południu ich właściciele wyszli z rodzinami z lasu i wrócili do swoich domów. Na twarzach większości widać było radość z powodu czasu spędzonego w zielonym klimacie, na spacerach, na rowerze, z daleka od strachu i ograniczeń. Morka miała okazję pobawić się przez chwilę z młodymi psiakami, co sprawiło jej olbrzymią radość, bo izolacja ogranicza również psie kontakty.

Późnym popołudniem zostaliśmy sami na rozległej, wiosennej polanie, z widokiem na pasmo Babiej Góry. Czekał nas “dziki” nocleg w kamperze na pustym polu, w zimną noc (około 2-3 stopnie), z wątpliwym ogrzewaniem. Ale nic to, bo czuliśmy się cudownie wolni bez złych wiadomości i poczucia zagrożenia.

NAMIASTKA WAKACJI (27.04.2020)

Słoneczny, chociaż chłodny poranek na pustym parkingu, śpiew ptaków i las zachęcający do spaceru. Morka szalała z radości, mogła biegać bez smyczy, tarzać się w trawie i wskakiwać do strumienia.

Kawa i śniadanie z posmakiem wakacji. Pojechaliśmy na Przełęcz Krowiarki, wierząc, że w poniedziałkowe przedpołudnie będzie tam równie pusto. Niestety na pierwszym parkingu przy szlaku na Babią, wszystkie miejsca były zajęte. Zadzwoniła do mnie Ania opowiadając o wycieczce na Lubań. Ona z rodzinką chodzi tam kilkadziesiąt razy w roku, nigdy jednak nie trafili na takie tłumy na szlaku. Wszyscy chcieli się wyrwać z miasta, z ograniczeń, zdjąć maseczki i odetchnąć pełną piersią.

Wreszcie znaleźliśmy pusty parking w Krowiarkach i poszliśmy do lasu.

Było cudnie. Obiad w otwartym kamperze – pamiętamy o zakazie biwakowania, kawa na jakimś murku przy strumieniu ozdobionym kaczeńcami. Chwilo trwaj.

Wracaliśmy do Krakowa wypoczęci, planując w najbliższych miesiącach znacznie dłuższe wyprawy naszym EdenVanem. Fakt, że tego lata będziemy jeździć tylko po Polsce, nie przyćmiewa w ogóle naszej radości.