Zrobię to później…

Zapraszam Cię dziś do…

… do zastanowienia się nad sensem słowa „później”.

Używamy go często w rozmowie, a jeszcze częściej w myślach, odkładając ważne i nieważne sprawy „na później”. To takie naturalne, przecież nie jesteśmy w stanie zrealizować wszystkich zamierzonych celów natychmiast, rozwiązać zaległych wszystkich spraw właśnie dzisiaj.

Jutro też jest dzień a wiele naszych zadań wymaga czasu. Mówi się przecież „co nagle to po diable” oraz „pośpiech jest złym doradcą”. Odkładając, ustalając terminy i planując przyszłość postępujemy zgodnie z rytmem czasu, który ma decydujący wpływ na naszą przyszłość i naszą teraźniejszość.

Ja również, jak każdy z nas, odkładam wiele spraw na później, na jutro, niektóre w nieskończoność. Zazwyczaj znajduję jakieś wytłumaczenie dla siebie albo dla innych: dziś nie mam czasu, nastroju, pogoda taka ładna, że szkoda dnia albo dziś jest zbyt zimno… Wszystko sprowadza się jednak do stwierdzenia – zajmę się tym później.

Czasami faktycznie istnieją realne powody, dla których pewne sprawy przekładam, jednak najczęściej jest to spowodowane poczuciem, że mam przed sobą mnóstwo czasu i wszystko co zaplanowałam w swoim życiu zdążę zrealizować. Skąd ta pewność? Przecież nikt nie dał mi gwarancji na długie życie. Gdybym wiedziała, że jutro nie nadejdzie? Nie zdążyłabym już niczego załatwić, rozwiązać, wyjaśnić, powiedzieć.

Tych odłożonych spraw jest tak wiele, gromadzą się przez lata, pęcznieją i z czasem stają się coraz trudniejsze. Nie możemy dopuścić do tego, żeby ilością nas przerastały. Trzeba oddzielić sprawy mniejszego kalibru jak zaległe porządki, zmiany w bankowości, od ważniejszych typu odkładana wizyta u lekarza czy naprawienie zepsutych relacji z bliskimi.

Porządki, rachunki to codzienność, krótkie odłożenie „na później” jest możliwe, jednak bywają sytuacje, że opóźnienie w płatnościach skutkuje naliczeniem odsetek, kar finansowych. Zapuszczone mieszkanie, garaż czy piwnicę sprząta się trudniej, niż to, o które dbamy regularnie. Odkładana wizyta u lekarza, gdy pojawiają się problemy zdrowotne, może mieć fatalne skutki. Tutaj określenie „za późno” często oznacza wyrok.

Są wśród odkładanych spraw takie, które po prostu wymagają czasu, których nie można z marszu rozwiązać. Co z nimi zrobić? Przede wszystkim nie chować ich na półkę zapomnienia, tylko odczekać, tyle ile potrzeba, uspokoić emocje, przemyśleć, a potem rozwiązać problem jak najszybciej. Znam kilka osób, którzy nie zdążyli swoim bliskim, rodzicom, dziadkom okazać uczuć, powiedzieć zwyczajnego „kocham”, albo „przepraszam”. Nie wiemy ile czasu mają ludzie, z którymi łączą nas emocje, albo dzielą niedomówienia, konflikty, historie wymagające wyjaśnienia. Odkładanie na później może spowodować, iż zostaniemy z bolesną raną na sumieniu.

Te wszystkie zaległe tematy krążą po głowie i przypominają o sobie w najmniej odpowiednim momencie.

Nadeszła jesień, nostalgiczna pora sprzyjająca przemyśleniom, a także spotkaniom z bliskimi i rozmowom. Do końca kalendarzowego roku zostały jeszcze trzy miesiące, ale jeżeli nadal będziemy wszystko planować „na później”, to przywitamy wiosnę z toną odłożonych spraw. Chcemy przeżyć radośnie święta Bożego Narodzenia, zakończyć rok z poczuciem, że był dobry i zacząć nowy bez starych spraw, rozprawmy się więc ze swoimi zaległościami, bo rozwiązane pozwalają spać spokojniej i zająć się realizacją nowych, bieżących, które przynosi życie. Ograniczmy też używanie słowa „później” pamiętając o słowach Jana Pawła II:

„Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne… Tylko dziś jest twoje”.