Kamper- witaj przygodo!

czerwiec 2018

Kupujemy kampera! Do tego pomysłu skłoniła nas ostatnie podróż samochodem do Chorwacji i nocowania w przypadkowych miejscach..  Za parkowanie przed hostelem zapłaciliśmy mandat, gdzieś było niewygodne łóżko, gdzie indziej budna łazienka, a wszędzie zbyt drogo. Jeszcze te wszystkie obiadki,  kawki, herbatki…

Ja wprawdzie marzyłam o podróży kamperem od lat, ale Robert nie był tym tematem zupełnie zainteresowany, poza tym podróż kamperem, nie oznacza jeszcze jego posiadania.

Jak kupić kampera, skoro nie mamy pojęcia o jego wyposażeniu, a naasz jedyny kontakt z domkiem na kółkach sprowadzał się do wakacyjnej kawy u znajomych kamperowców. Tym bardziej więc pomysł wydał się ekscytujący.

Rozpoczęliśmy poszukiwania używanego, niedużego i niedrogiego, takiego, aby po jego zakupie starczyło nam jeszcze na paliwo, bo cóż nam po kamperze, który będzie stał bezużytecznie przed blokiem.

Do ofert kamperów kosztujących powyżej 100 tys. nawet nie zaglądałam, jednak z satysfakcją stwierdziłam, że można i za 20 kupić. Nie będziemy aż tak ryzykować i nie kupimy efektownej staroci, która nam się rozkraczy po drodze. Na jakimś blogu o kamperach przeczytałam, że wśród kamperowców krąży powiedzenie – im starszy kamper, tym młodszy jego właściciel.

Znalazłam kilka ofert w przystępnych dla nas cenach, jednak ich wystrój nie spełniał moich oczekiwań. Mam budzić się we wnętrzu, które mocno razi moje poczucie estetyki? Oczywiście mogę wymienić pokrowce, obicia, zasłonki, ale nie po to kupujemy kampera, żeby przez najbliższe kilka miesięcy urządzać go od nowa. Wymarzyłam, że ten nasz będzie nieduży, miał obrotowe fotele – kierowcy i pasażera, spanie, którego nie trzeba rozkładać na każdą noc, oraz ładny wystrój.

Po długim i żmudnym przeglądaniu ofert trafiła ma nieduże cudo spełniające moje oczekiwania, jednak cena przekraczała nieznacznie nasze możliwości. Wysłałam zapytanie z prośbą o obniżenie ceny i nie dostałam żadnej odpowiedzi. Kolejne, atrakcyjne auto zostało sprzedane w czasie, gdy zastanawialiśmy się kiedy możemy pojechać je obejrzeć.. Jest wiosna, zbliżają się wakacje, czas podróży, więc kampery, zwłaszcza te ładne i niedrogie są chodliwym towarem.

Wreszcie znalazłam, a właściwie znaleźliśmy oboje, bo gdy go zobaczyłam w ofertach, dostałam od Roberta smsa z linkiem do tej samej oferty. To chyba dobry znak. Niestety kamper, który może stać się naszym, znajduje się on na drugim końcu Polski, więc obejrzenie na żywo jest mocno utrudnione. Po wielu rozmowach z właścicielem, mieszkańcem Kaszub, zdecydowaliśmy, że pojedziemy po niego i jeżeli będzie w porządku, wrócimy nim do domu. Umówiliśmy się ze sprzedającym, że pojedziemy pociągiem do Gdańska a tam on już będzie nas czekał i kamperem zawiezie nas do rodzinnej miejscowości, aby dokonać oględzin i podjąć ostateczną decyzję.

Znajomy – najllepszy specjalista od kamperów, jakiego znam –  obejrzał zdjęcia, zadzwonił do sprzedającego, udając kupc,a z mnóstwem pytań, na które ja nie wpadłam, po czym poparł naszą decyzję. Jedziemy więc niedługo po niego i mam nadzieję, że rozpoczynamy kolejną, wspaniałą przygodę w naszym życiu.

II.

Podróż pociągiem z Krakowa do Gdańska przypomniała mi lata osiemdziesiąte. Tłok na dworcu, opóźnienie oczekiwanego pociągu, a później poszukiwanie wolnego miejsca, gdyż nie było już miejscówek. Kupiłam więc bilety na pierwszą klasę, myśląc naiwnie, że w jedynce będzie pusto. Do Warszawy siedzieliśmy, jednak gdy przyszły osoby, które miały miejscowki na “nasze” fotele, resztę podróży odbyliśmy na przepełnionym korytarzu. Młodzież wybrała się na weekend nad morze, więc z jednej strony mieliśmy mocno rozbawioną i rozśpiewaną grupę, a z drugiej gadatliwego pana, wracającego z wyjazdu służbowego, na którym ostro zabalował.

Nie zdążyłam zobaczyć morza, gdyż właściciel kampera przyjechał po nas wcześnie rano. Z zewnątrz kamper prezentował się całkiem fajnie, wnętrze natomiast było mocno zapuszczone. Zabudowa ładnie utrzymana, ale wszystko wymagało solidnego wyczyszczenia i wyprania, brodzik w łazience, zamiast opisanej rysy był po prostu rozwalony. Kupować czy wracać? Postanowiliśmy obejrzeć go dokładniej i  pojechać na stację diagnostyczną. Oglądanie i sprawdzanie odbyło się u szwagra właściciela, starego kamperowca. Nie wypadło źle, tylko ten brodzik nie dawał mi spokoju, bo co zrobimy, jeżeli okaże się, że przez pęknięcia woda dostała się pod spód i wszystko zaczyna gnić? Na stacji wyszła jakaś awaria w silniku, ale mąż zadzwonił do mechanika i ten zobowiązał się to szybko naprawić. Właściciel kampera był twardym negocjatorem, jednak  obniżył trochę cenę, podpisaliśmy umowę i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Pierwsza podróż kamperem przez Polskę była troszkę nerwowa, bo przecież jechaliśmy nie do końca sprawnym samochodem. Zmęczenie po nocy spędzonej w pociągu dawało się we znaki. Krótki postój nad jeziorkiem jeszcze przed Toruniem dał przedsmak kamperowania. Nie musimy już chodzić do przydrożnych knajpek na posiłki i kawę, wszystko możemy zrobić sobie sami. Oczywiście nasz kamper nie ma jeszcze wyposażenia, ale kupiłam jakieś jednorazowe naczynia, ser, warzywa i owoce, zrobiłam kawę w kubku – termosie i poczułam urok podróżowania kamperem. Mój dom może być teraz wszędzie!

Po kilku godzinach jazdy musieliśmy się przespać. Gdzie? Wybraliśmy przydrożny parking koło McDonalda, bo jest toaleta,  jest bezpiecznie, a my byliśmy tak zmęczeni, że mógłby ktoś ukraść kampera razem z nami.  Kilka dni wcześniej, czytając o kamperach natrafiłam na historie o ich kradzieżach. Jedna para została gdzieś na południu Europy dosłownie w samych majtkach, ponieważ kamper im zniknął gdy poszli się kąpać do morza. Ciężka sprawa, ale na szczęście takie historie nie zdarzają się codziennie.

Następnego dnia zatrzymaliśmy się przed zamkiem w Tenczynku, a po godzinie byliśmy w już w domu. Pierwszą jazdę kamperem mamy za sobą, a w planach wiele ciekawych podróży, na początek po Polsce, pełnej ciekawych, wręcz zachwycających miejsc, które warto poznać.

wiosna 2019

Nasz Dukat przespał zimę na parkingu przed blokiem. Przygotowując go na zimę opróżniliśmy zbiorniki z wodą i wysprzątali, tak jak wszyscy posiadacze letnich domków. Przechodziłam często obok mojego letniego domku i planowałam przyszłe wyprawy. Teraz zrobiło się już ciepło, więc zaczęliśmy szykować kampera do pierwszej wiosennej wyprawy. Wymieniliśmy wykładzinę, która była w fatalnym stanie. Nowa, przycięta przez nas osobiście o obrzucona przez pracownika Obi kosztowała naprawdę niewiele. Stosunkowo niedrogo udało się naprawić pęknięty brodzik. Ponieważ nie można było tego brodzika wymienić, gdyż ma bardzo nietypowy kształt, znalazłam firmę, która na zamówienie produkuje brodziki. Niestety ta usługa kosztuje odpowiedniom i w tym wypadku musielibyśmy za nowy brodzik zapłacić około 2,5 tys. To zdecydowanie za dużo, Rob powiedział, że wolałby kupić nowego kampera, niż płacić za brodzik bez kabiny taką kwotę. Ostatecznie postanowił sam go posklejać, ale ja w międzyczasie trafiłam w OLX na pana, który zajmuje się naprawianiem brodzików. Przyjechał do nas z Zabrza, pobawił się kilka godzin w kamperze i teraz brodzik wygląda jak nowy. No i nie zbankrutowaliśmy, bo za naprawę z kosztami przyjazdu zapłaciliśmy 500 zł. Umyłam wnętrze, wyprałam pościel, Robert napełnił zbiornik wodą i dukat już jest gotowy do drogi. Musimy tylko jeszcze zabezpieczyć wodę, ponieważ w międzyczasie były przymrozki i trzeba było pozbyć się wody ze zbiornika. Gdzie pojedziemy? Tam gdzie będzie ciepło, słonecznie i ładnie. Przecież kamper to dom z widokiem na jaki mam ochotę.